W tym miesiącu zima już odpuściła. Burze śnieżne są niegroźne, oraz rzadko kiedy występują. Zaczyna się ocieplać, w niektórych miejscach śnieg topnieje, a na drzewach widywano pąki młodych liści. Częściej będziecie mogli widywać deszcz, albowiem jego opady będą występowały w całych krainach Arokai do końca stycznia. Letnie ptaki wracają, a borsuki budzą się ze snu, to również czas narodzin zwierząt kopytnych, więc jedzenia będzie pod dostatkiem. |
Obrzuciła lwa ostatnim spojrzeniem pełnym politowania. Cóż, teraz będzie mieć zajęcie na jakiś czas. Tamten pewnie spróbuję się zemścić, i będzie panoszył się wszędzie, czyli zbędny problem.
- Podsumowując teraz będę musiała za nim ganiać, by się go pozbyć. - mruknęła bardziej do siebie, niż do towarzyszy. Mogła mieć już tylko nadzieję, iż pozostałe kotowate będą nieco bardziej ogarnięte i nie będą stwarzać kłopotów.
~*~
Holly
Wood
~*~
Offline
Odprowadził zdradliwego dezertera wzrokiem, wypuścił ciężko powietrze, po czym podrapał się za uchem. Teraz nie miał tu nic do roboty, mógł odejść. Przespacerował się, wygrzał, porozmawiał... pełnia szczęścia, po drodze zapewne zahaczy o krzaki jagód. Skinął lygrysicy i orlicy łbem na pożegnanie, po czym odszedł bez słowa. W sumie to ruszył za lwem, aczkolwiek nie miał na myśli hasać za nim przez cały wieczór, to nie było priorytetem.
z.t
Offline
Postanowiła nie zwlekać za długo z lwem. Wstała i ruszyła za samcem ze zrezygnowaną miną.
- Wybacz, muszę załatwić pewną sprawę, może spotkamy się później. - mruknęła na pożegnanie do orlicy.
z.t
~*~
Holly
Wood
~*~
Offline
Reiy jedynie pokiwała głową w odpowiedzi. Osiągnęła w końcu cel swojej wędrówki. Gdy wszyscy już zniknęli z jej pola widzenia, odwróciła łeb, ku rozlegającej się na kilometry, zielonej czesci krain ptactwa. Poleciała dalej, wzdłóż klifu, przecinając przestworza eteru. Cudownie było poczuć w skrzydłach jeszcze raz powiew ochładzającego wiatru. Leciała długi czas, zmierzając do tej części klifu, która stanowiła centrum terytorium jej rodzaju. Ujrzała wielkie drzewo, choć nie tak bogato zaopatrzone w liście jak te pod wyżyną. Najwyraźniej było już bardzo stare. Orlica jednak bez chwili zawahania, upatrzyła sobie j jako swego rodzaju dom. Gałęzie owej rośliny, stanowiły najwyżej ulokowany punkt w okolicy. Z nich Orlica widziała właściwie.. wszystko, zwłaszcza ludzką osadę. Pod korzeniami drzewa, przepływał niewielki strumyk, który potem spadał z wysokości, lecz nie docierał na sam dół - zatrzymywała go niewielka półka skalna, a w niej tworzył się niezbyt obszerny zbiorniczek wodny.
- Ah.. niemal idealne miejsce!
Nie minęło wiele czasu, a Reiy zdążyła już sobie uwić gwiazdo. Postanowiła obrać sobie to miejsce za jej dom, do którego będzie mogła zawsze wrócić. Postanowiła dalej zwiedzać świat, w mig rozpięła skrzydła i uleciała daaleekoo..
Ostatnio edytowany przez Reiy (2014-01-29 19:13:15)
Offline