W tym miesiącu zima już odpuściła. Burze śnieżne są niegroźne, oraz rzadko kiedy występują. Zaczyna się ocieplać, w niektórych miejscach śnieg topnieje, a na drzewach widywano pąki młodych liści. Częściej będziecie mogli widywać deszcz, albowiem jego opady będą występowały w całych krainach Arokai do końca stycznia. Letnie ptaki wracają, a borsuki budzą się ze snu, to również czas narodzin zwierząt kopytnych, więc jedzenia będzie pod dostatkiem. |
Młoda Wilczyca spojrzała na wilka przypominającego jej kangura i uśmiechnęła się niepewnie
- Gdy miałam jeszcze sforę, zwano mnie... Kanrisha - rzuciła spuszczając głowę. Na widok tak bezczelnego kota warknęła gardłowo, ale nie poruszyła się. Wiedziała, że nie da rady dosięgnąć kota. Postanowiła jednak odpowiedzieć jej w podobnym tonie. A może uda się kocisko sprowokować, by zlazło na ziemię?
- Witaj, pchlarzu - rzuciła spokojnie. Była odporna na stresy, więc nie przejmowała się ewentualnymi pyskówkami z kudłaczem - Nie zamierzasz chyba pluć na nas z góry kłakami? - dodała
Offline
Widząc kota leżącego na gałęzi Lili zrobiła się nerwowa. Nie dość, że spadła na nią gałąź to ten paskudy towarzysz. Podeszła do drzewa i próbowała wspiąć się na drzewo.
Po 1. Żadne psowate nie chodzą po drzewach, już fakt, iż masz gatunek jakiegoś wymarłego gatunku jest małym przegięciem, na które jednak przymrużyłam oko. 2. Nie można sterować inną postacią, więc nie masz żadnego prawa by pisać, że tamta jest wytrącona z równowagi i bez żadnego powodu spada z gałęzi. . Ost. W~
Offline
Wilczyca spojrzała z góry na samicę z jej gatunku i westchnęła poirytowana, kiedy ta uderzyła ją ogonem. Przydepnięcie jej łapą śnieżnobiałego ogona nie sprawiło jej bólu, a tym bardziej nie odczuła jakiejkolwiek przestrogi, czy ostrzeżenia. Będzie trzeba doprowadzić tę sprawę do porządku.
Na zaczepki kocicy i pyskowanie Kanrishy uśmiechnęła się szyderczo do siedzącego na drzewie zwierzęcia.
- Dołączam się do przywitania. - kiwnęła głową. - Nie ma to jak siedzieć sobie bezpiecznie na drzewku, co? Boisz się zejść? - spytała oschle i wstała raptownie. Podeszła energicznie do Lili i odsunęła ją delikatnie, acz stanowczo od drzewa. - Daj spokój - szepnęła jej na ucho tak, że tylko ona mogła ją usłyszeć.. - Trzeba ją ściągnąć na dół podstępem, bo takie bezowocne próby dosięgnięcia jej zaczną ją bawić i będzie się z ciebie naśmiewać. Chyba tego nie chcesz?
Offline
Wadera spojrzała na polarną z aprobatą. Widać potrafiła logicznie myśleć. Potem jej wzrok przeniósł się na "kangurka". Mimo młodego wieku samica zauważyła, że wilczyca workowata była impulsywna. Hmm... Kanrisha przeniosła wzrok na białą waderę. Postanowiła ignorować kota, aż ten się wkurzy i zejdzie
- Swoją drogą nie zdradziłaś mi swego imienia - powiedziała spokojnie, siadając na zadzie
Offline
- Ja? - spytała trochę zdekoncentrowana Ametyst. - Mam na imię... Ametyst - ponownie się skrzywiła, kiedy wymawiała swoje imię, jakby sprawiało jej to ból. W rzeczywistości jej imię napawało ją niesmakiem do samej siebie.
Offline
- Ametyst... - wilczyca zamyśliła się - Piękne imię. Majestatyczne. Nie masz powodu by go nie lubić. Przynajmniej coś znaczy. Ametysty są piękne i rzadko się je spotyka. Powinnaś być dumna z takiego imienia - powiedziała powoli, uśmiechając się. Po chwili spuściła głowę
- Twoje imię przynajmniej coś znaczy - dodała
Offline
- Kanrisho, czy gdybyś miała wybrać sobie imię, to czy wybrałabyś imię, które w żaden sposób do ciebie nie pasuje, a poza tym określa osobnika płci męskiej? - zapytała podchwytliwie wadera.
Piękne imię. Majestatyczne. Nie masz powodu by go nie lubić. Przynajmniej coś znaczy. Ametysty są piękne i rzadko się je spotyka. Powinnaś być dumna z takiego imienia - w uszach dzwoniły mi jej słowa.
- Twoje nic nie znaczy? - spytała ostrożnie.
Offline
- Gdybym mogła wybrać sobie imię, wybrałabym właśnie takie jak twoje. I nie przeszkadzałoby mi, czy jest męskie czy nie. - rzuciła, a potem zastrzygła uszami
- Niepasujące? Tylko ci się tak wydaje. To imię świetnie do ciebie pasuje
Po chwili myślenia postanowiła odpowiedzieć na pytanie wadery
- Nie. Moje imię nic nie znaczy. Jest tylko zlepkiem kilku liter. Moi rodzice nie chcieli mieć młodych tak szybko. Nie myśleli nad imionami - rzuciła, chyląc łeb.
Offline
Ametyst zamilkła na odpowiedź samicy. Nie myślała już o tym.
- Przepraszam, że pytałam. Być może nie chcesz o tym mówić. - wciągnęła powietrze.
Offline
Wadera uśmiechnęła się i podeszła nieco bliżej
- Nie musisz przepraszać. Nie zrobiłaś nic złego. W końcu ja też jestem ciekawska- - rzuciła ze śmiechem. Potem westchnęła
- Przybyłam tu, by znaleźć jakąś sforę, do której będę pasowała. Moja już nie istnieje - dodała. Nie wiedziała, czemu tak zaufała waderze, by jej o tym powiedzieć. Może to po prostu zwierzęcy instynkt?
Offline
- Moja matka powtarzała, że gdziekolwiek się udam nic mi to nie da, że niczego nie ociągnę... - szepnęła biała. - Twoi rodzice tez byli tacy? - spytała cicho. Miała dość kocicy, która leżała sobie na gałęzi ponad jej głową i przysłuchiwała się wszystkiemu. Warknęła nagle wściekle w jej stronę.
- Masz zamiar siedzieć tam cały dzień, czy może z łaski swojej wreszcie ruszysz się i zejdziesz do nas?! - krzyknęła zadzierając wysoko łeb.
Offline
- Spokojnie, Ametyst. Ignorujmy ją, wtedy sama zlezie - rzuciła tak cicho, by tylko biała wadera mogła ją usłyszeć.
- Moja matka... nawet jej nie pamiętam. Zmarła niedługo po odkarmieniu nas. Ojciec się nami nie zajmował. Stwierdził, że jesteśmy tyle warci co padlina z ogonami - powiedziała równie cicho.
Offline
Nienawidziła swoich rodziców, więc podejrzewała, jak może czuć się wilczyca. W dodatku bardzo młoda, ale za to umiejąca sobie poradzić.
- Ten pchlarz działa mi już na nerwy - szepnęła do Kanrishy. - Wisi tu sobie nad naszymi głowami, jakby nie miał niczego innego do roboty.
Offline
Wadera uśmiechnęła się
- A niech sobie wisi, kiedyś zejdzie - odparła i oblizała się. W sumie to by coś zjadła. Rozejrzała się i zaczęła węszyć.
Offline
- Jesteś głodna? - spytała żywo Ame i wciągnęła leśne powietrze. - Może wyruszymy na łowy? - zaproponowała. - Niech kociak sobie tutaj wisi, masz rację. - uśmiechnęła się do wadery i lekkim truchtem podbiegła kilka kroków. Odwróciła głowę, by sprawdzić, czy Kanrisha idzie za nią. - Idziesz? - spytała.
Offline